Diabeł Łańcucki, czyli mroczna historia Stanisława Stadnickiego

Diabeł Łańcucki, czyli mroczna historia Stanisława Stadnickiego

Ziemie, które wchodzą obecnie w skład  Województwa Podkarpackiego, wydały w przeszłości wiele znaczących postaci, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Do tej drugiej kategorii zalicza się niewątpliwie złowrogi Diabeł Łańcucki. Choć od śmierci człowieka noszącego to miano minęło ponad czterysta lat, pamięć o jego występnym żywocie trwa po dziś dzień.

Stanisław Stadnicki herbu Szreniawa bez Krzyża urodził się najprawdopodobniej w roku 1551 w Dubiecku, w powiecie przemyskim. Pochodził z rodziny zamożnej protestanckiej szlachty, był zwolennikiem kalwinizmu. W młodości późniejszy „diabeł” wsławił się jako znakomity żołnierz, biorąc udział między innym w wyprawie króla Stefana Batorego przeciw Wielkiemu Księstwu Moskiewskiemu.

Piekielny żywot

Pan na Łańcucie dał się poznać jako bezprzykładny okrutnik. Nieobce mu było porywanie ludzi dla okupu ani napadanie i ograbianiem wdów i sierot. Brał udział w tak zwanym Rokoszu Zebrzydowskiego, rzecz jasna po stronie buntowników. Należał do najgłośniejszych orędowników rokoszańskiej sprawy. Jednakże, gdy tylko pogorszyła się sytuacja strategiczna, porzucił współbuntowników w bitwie pod Janowcem w roku 1606. Dużo można by napisać o jego łotrowskiej działalności. W istocie powstało wiele książek, w których Diabeł Łańcucki jest postacią centralną. Potwierdzeniem są nie tylko opracowania historyczne, lecz także proza. Jednak prawdę o życiu Stadnickiego i opinie współczesnych o nim, lepiej niż opasłe tomy, oddaje chyba szesnastowieczna pieśń z ziemi przemyskiej:

,,Boże z nieba wysokiego, twórco świata szerokiego, racz się nad nami zmiłować, a ten gniew swój pohamować. Stadnicki, Diabeł wcielony, puścił głosy na wsze strony, że Pana z królestwa zrzuci, krążąc, ryczy, bałamuci.

Jak podaje Jacek Komuda, znany pisarz i historyk, w jednej ze swych książek Warchoły i pijanice, czyli poczet hultajów z czasów Rzeczypospolitej Szlacheckiej: ,,Stadnicki przekroczył w ciągu swojego życia wszystkie normy zachowania, jakie dopuszczała nawet najbardziej warcholska szlachta XVII wieku. Bił i płakał, zajeżdżał sąsiada, aby potem złożyć na niego protestację w grodzie, łamał prawo, a później cynicznie się nim zasłaniał”. A także: ,,Pan z Łańcuta łupił szlachtę, dopuszczał się ogromnych okrucieństw. Przemienił szybko swą posiadłość w ponurą fortecę, przejmującą grozą każdego, kto tylko wspomniał jej nazwę. W lochach zamku trzymał wielu więźniów. Niektórych, jak na przykład lwowskiego mieszczanina Korniakta, więził dla okupu, innych zaś męczył i zabijał z czystej przyjemności”.

Koniec Diabła

Kres życiu i zbrodniom Diabła Łańcuckiego położył dopiero starosta leżajski Łukasz Opaliński, którego ludzie po długiej i krwawej wojnie zabili wreszcie Stadnickiego. Stało się to 14 sierpnia 1610 w Tarnawie nieopodal Chyrowa. Warto również wspomnieć, że w tym samym czasie włodarz Łańcuta prowadził werbunek kilku tysięcy siedmiogrodzkich najemników, których zamierzał użyć do rozprawy z Opalińskim oraz, niewątpliwie,
do szerzenia dalszego zamętu w Rzeczypospolitej.

Najlepszym zakończeniem niniejszego tekstu i świadectwem żywota Diabła Łańcuckiego będzie chyba przytoczenie ,,epitafium’’ napisanego mu przez jego ofiary i udręczonych rodaków: ,,Stanisław Stadnicki, tu leżę. Wszelkich okrucieństw dopełniłem miary. Katownię najsroższą w domu swoim założyłem. Buntami Rzeczpospolitą zawichrzyłem. Ojczyzny Matkobójca, wróg całego świata. W chwili gdy bandy łupieżcze na kraj mój nawodzę, trwożliwą szyję moją pod miecz nikczemnego służalca poddaję. Sprawiedliwości przykład Boskiej tu spoczął, co za życia nigdy spokoju nie chciał”.

Podziel się tym artykułem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Print this page
Print
Email this to someone
email