Świat: W Bośni znów niespokojnie

Świat: W Bośni znów niespokojnie

Każdy kto choć trochę interesuje się historią i polityką z pewnością zna określenie ,,Bałkański kocioł’’. Od jakiegoś czasu obserwować możemy kolejny rozdział w długiej sadze niestabilności i konfliktu na południowo europejskim półwyspie.

Dysfunkcyjne państwo

Bośnię i Hercegowinę we współczesnym kształcie od początku istnienia trawiły rozmaite problemy społeczne, ekonomiczne i polityczne. Kraj zamieszkiwały trzy skłócone i często wręcz wrogie nacje, Bośniacy, Serbowie i Chorwaci. A ustanowiony w nim system polityczno-administracyjny który miał ułatwić pokojową koegzystencję okazał się szalenie nieefektywny i skłonny do chaosu. Wszelkie wątpliwości co do istnienia takiego stanu rzeczy rozwiewają aktualne wydarzenia. Na czele Bośni stoi kolektywna głowa państwa, tak zwane prezydium, w skład której wchodzą Bośniak, Serb i Chorwat. Administracyjnie kraj dzieli się na dwie części, posiadające ogromny zakres autonomii. Są to Federacja Bośni i Hercegowiny (zamieszka głównie przez Bośniaków i Chorwatów) oraz Republika Serbska (dominują w niej Serbowie).   System ten, nawet w najlepszych okresach nie działający zbyt sprawnie, wręcz trzeszczy w szwach.

Widmo secesji

Przywódcy polityczni Republiki Serbskiej zaczęli stanowczo dążyć do zerwania większości więzi z władzami centralnymi a w niedalekiej perspektywie oderwania się od Federacji i zjednoczenia z Serbią. 14 października serbski członek prezydium Milorad Dodik zagroził że doprowadzi do oddzielenia się serbskich oddziałów od sił zbrojnych Bośni i Hercegowiny w niezależne wojsko Republiki Serbskiej. Armia to jedna z ostatnich wspólnych instytucji i nominalnych symboli jedności kraju. Trzy nacje nie mogą się także dogadać co do zapowiadanych od dawna reform systemu wyborczego, mających uzdrowić chwiejną demokrację bałkańskiego państwa.  To poważny problem, gdyż Chorwaci i Serbowie zagrozili bojkotem mających się odbyć w 2022  wyborów, jeśli do reformy wyborczej nie dojdzie.

Woda na młyn separatystów

Tegoroczna eskalacja napięć zaczęła się 23 lipca, kiedy ustępujący Wysoki Przedstawiciel dla Bośni i Hercegowiny (niejako ,,namiestnik’’ z ramienia ONZ odgrywający bardzo ważna rolę w bośniackiej polityce) wprowadził regulacje nakładające surowe sankcje karne za negowanie ludobójstwa orzeczonego przez sądy bośniackie lub międzynarodowe. Chodzi na przykład o masakrę 8000 bośniackich mężczyzn i chłopców w Srebrenicy w 1995 r. dokonaną przez siły serbskie. Nowe prawo rzecz jasna nie podoba się Serbom, kwestionującym często ludobójczy charakter konfliktu z tamtych czasów.  Zgromadzenie Narodowe Republiki Serbskiej dokonało wręcz formalnego odrzucenia dekretu (pomimo że nie pozwala na to federalna konstytucja). Wspomniany już Milorad Dodik zagroził następnie, że do końca listopada parlament bośniackich Serbów przestanie przestrzegać wszystkich z około 140 dekretów poprzednich Wysokich Przedstawicieli i stworzy własną armię, straż graniczną, organy podatkowe i sądownicze. Oznaczałoby to w zasadzie już całkowitą secesję i rozpad Bośni i Hercegowiny.

Separatyzm zawsze niesie ze sobą groźbę konfliktu i rozlewu krwi. Jeśli już dojdzie do secesji Republiki Serbskiej, pozostaje mieć nadzieję że może tym razem obejdzie się bez takich tragedii jakie miały miejsce w czasach po rozpadzie Jugosławii.

Podziel się tym artykułem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Print this page
Print
Email this to someone
email